Rozdział 10

Oto i rozdział 10. Przepraszam za opóźnienie i życzę miłej lektury ;)


Było cicho i spokojnie, a mimo to Luna nie mogła zasnąć. Okręcała się z boku na bok i wsłuchiwała się w oddechy śpiących koleżanek. Wodziła wzrokiem po pokoju w którym spały. Jasna łuna księżyca oświetlała pomieszczenie nadając mu nieziemski wygląd. Błękitne ściany dormitorium, ozdobione srebrnymi zawijasami i motylami wydawały się spadać na ludzi, którzy w nim spali. Piętrowe łóżka były przytulone do ścian i opatulone baldachimami. Obok każdego stała mała, elegancka etażerka z witrażową szufladką.
Krukonka czuła, że się dusi ze strachu i wije się w drgawkach. Nie mogła wciąż udawać, że wszystko gra. Wiedziała, że wszystko co czuje to objawy schizofrenii,  męczącej ją od roku. Szczęście, strach, smutek i wizje.
Nie pozostało jej nic innego, jak tylko wyjść na korytarz i spróbować uspokoić się w przyćmionym, srebrnym blasku.
***
Dracon siedział do późna, przygotowując eliksir idealny. Miał zapewnić dyrektorowi śmierć. Chciał to zrobić szybko i bezboleśnie. Trzeba tylko dokładnie wszystko wymierzyć... A szafa nadal stała w Pokoju Życzeń. Ewidentnie chciała zostać użyta.
***
Elizabeth powiedziała dyrektorowi jaki ma plan, a on zgodził się jej pomóc. Wyruszyli w nocy. Dumbledore bez trudu przeniósł ich do Azkabanu, mimo wszelkich zabezpieczeń chroniących więzienie. Od razu po przybyciu przywołał swego patronusa, który rozpłynął się tworząc wokół ludzi świetlistą tarczę ochronną.
Dziewczyna miała iść sama znaleźć siostrę, a profesor odwiedzić starego przyjaciela. Ellie szła dziwnie znajomymi korytarzami wcale się nie gubiąc. Szybko znalazła miejsce w którym bawiła się w dzieciństwie, a tam sztywno na fotelu z kości siedziała piękna, wysoka dziewczyna o skórze bielszej niż najjaśniejsza kartka, rdzawozłotych włosach i mrocznych, czarnych oczach.
-Myślałam, że nie żyjesz... - wyszeptała.- Ale najwyraźniej nie. Czyli pewnie uciekłaś i zwyczajnie nie myślałaś o siostrze gnijącej w lochach.
Po tych słowach Suzanne wstała i zamachnęła się na siostrę, ale jej pięść odbiła się od mlecznobiałej tarczy stworzonej przez patronusa, a z jej dłoni pociekła szkarłatna krew. Dziewczyna z nienawiścią spojrzała na Ellie i zaczęła owijać zranioną rękę brudnym kawałkiem sukna.
-Po co tu przylazłaś?
Gryfonka próbowała odezwać się, lecz z jej gardła wydobył się jedynie jęk. Su prychnęła z dezaprobatą i podała jej szklankę z brudną wodą, a gdy ta wypiła ją, zaczęła mówić.
-Nie wiedziałam, że tu jesteś. Podczas jednej z inspekcji Knota znalazł mnie i wziął do siebie. Wymazał mi pamięć, żebym nie mogła nikomu opowiedzieć o mojej przeszłości. Wtedy zapomniałam o wszystkim i wszystkich. Jednak dyrektor Hogwartu pomógł mi i odsunął zasłonę niepamięci z niektórych wspomnień. Jednym z nich byłaś ty... A teraz chciałabym, żebyśmy nadrobiły stracony czas. Chcę żebyś opuściła ze mną Azkaban, bo chcę poznać Cię na nowo...
W pomieszczeniu zapadła niezmącona cisza, która przedarła się przez emocje obecnych w nim nastolatek i zgasiła szalejące w nich płomienie.
Nadszedł czas na decyzję.

Rozdział 9


No, jest wasz rozdział dziewiąty. Proszę o wybaczenie, że tak długo nie było postów, ale brak weny i miliardy sprawdzianów nie bardzo motywują do pisania. W każdym bądź razie zapraszam do czytania i proszę o komentarze ;3


Upadła na podłogę. Nie pamiętała nic prócz małej dziewczynki wpatrującej się w małą Elizabeth zimnymi, szklistymi oczami. Oczami, które patrzyły na świat inaczej niż powinny. Ich właścicielka była taka podobna do siostry, a jednocześnie taka inna... Obca. Dlaczego nie znaleźli ich razem? A może po prostu nie żyje... To byłoby jeszcze gorsze, niż wiedza o tym, że ma się bliźniaczkę, tylko, że schowaną gdzieś w murach Azkabanu. Mimo wszystkich zwątpień Gryfonka obrała sobie jeden cel. Spotkać siostrę. Poznać ją. Może wprowadzić do Hogwartu...
***
-No, nareszcie wróciłaś Hermiono! To było taaaaaakie męczące aż do środka października robić notatki i słuchać na lekcjach...- powiedział uszczęśliwiony Ronald, gdy tylko Gryfonka weszła na lekcję zielarstwa.
Harry parsknął śmiechem.
-Cóż Ron, teraz to już w ogóle możesz nic nie robić, aż do wakacji. Wtedy będziesz musiał nadrabiać zaległości... a jeszcze najpierw musisz zdać SUMY- odrzekła brązowowłosa.
Rudzielec zrobił minę nieszczęśliwego szczeniaczka.
-Musiałaś, prawda?- Zachlipał żałośnie, ukrywając pojawiający się na jego twarzy uśmiech.
-Gdzie jest ta nowa uczennica?... Panie Weasley, czy mógłby pan chociaż na chwilę przestać rozmawiać na mojej lekcji? Nie? To może powie mi pan o czym przed chwilą mówiłam.
Zapanowało długie milczenie. Zdecydowanie wszystko zdążyło już wrócić do normy.
***
Ginny przemierzała hogwarcki korytarz próbując zapanować nad drżeniem warg. Znowu ktoś ją oszukał i znów będzie udawał kretyna, że nie wie o co chodzi. Zdecydowanie miała dosyć tego wszystkiego. Wszystkich chłopaków, którzy najpierw mówią: "Jesteś, śliczna i odważna od razu się w tobie zakochałem", a potem obściskują się z młodszymi dziewczynami. Chciała znaleźć miejsce, w którym nikt by jej nie znalazł.
Po chwili była już przy Pokoju Życzeń.
Weszła do środka, a drzwi z cichym szelestem zamknęły się za nią. Znalazła się w miejscu zagraconym książkami, cynowymi wazami i mnóstwem rzeczy nikomu niepotrzebnych. Tynk z ścian był odrapany, a płytki podłogowe stare i poniszczone. Kurz unosił się w powietrzu, które pachniało zbutwiałym drewnem i starym pergaminem. Ginny nie sądziła, że pokój zmieni się w stare pomieszczenie. Myślała, że będzie raczej łazienką w której będzie mogła o siebie zadbać. Mimo to jakiś powód znalezienia się dziewczyny w takim miejscu musiał być. Ostrożnie zrobiła krok. Podłoga zaskrzypiała, a z rogu pokoju wydobył się głos.
-Kto tu jest?- zapytał z dziwną nutą w głosie. Zupełnie jakby przed chwilą płakał.
-Ttuu...- zająknęła się nastolatka.- Ginny.
-To już nawet tutaj nie można mieć spokoju?!- krzyknęła ze złością i lękiem wyłaniająca się z cienia postać.
Dracon Malfoy. Stanął naprzeciwko rudowłosej i spojrzał na nią opuchniętymi oczami.
-Ja tak dłużej nie mogę...- błądził nerwowo wzrokiem po pomieszczeniu, jakby szukał drogi ucieczki.- Staram się, próbuję żyć normalnie i jednocześnie...
Ślizgon nie mógł więcej powiedzieć, bo w gardle pojawiła mu się gula, która zwiastuje rychły płacz. Po policzku spłynęła mu pojednyncza łza.
Wtedy Ginewra poczuła jak jej stosunek do Malfoya się zmienia. On też jest człowiekiem. Dziewczyna, która przed chwilą sama szukała pocieszenia chciała jakoś pocieszyć blondyna. Nie mogła powiedzieć "znam ten ból" ani "nie przejmuj się", bo nawet nie wiedziała z jakiego powodu chłopak płacze. Więc zrobiła coś, na co w żadnej innej sytuacji by się nie zdobyła. Delikatnie objęła rozgoryczonego nastolatka i niepewnie przytuliła. Mocno odwzajemnił uścisk. Potrzebował kogoś, kto nie będzie mu się podlizywał lub spełniał wszystkie jego zachcianki. Potrzebował przyjaciela. Takiego z którym będzie mógł porozmawiać o prawie wszystkim.
Ślizgon miał nadzieję, że właśnie kogoś takiego znalazł.