Rozdział 6

Okay. Napisałam to ^^ Mam nadzieję, że wam się spodoba ;). Mam do Was prośbę. Mianowicie: Jeśli tu wchodzisz, zostawiasz komentarze pod postami. Racja. To nie prośba tylko szantaż. No, ale jak zwą tak zwą ;). Ja już nie przynudzam.


-Niesamowity pretekst Hermiono- zaśmiał się słabo Gryfon, gdy wszyscy wysiedli.
-Harry, musimy porozmawiać- rzekła dziewczyna z powagą- Co tym razem miałeś w wizji?
-Nie... Nic... Po prostu...- czarodziej odwrócił wzrok. Tak bardzo nie lubił jej okłamywać, ale nie mógł się przyznać, że akurat zauważył postać z koszmaru. Nie. W ogóle tego nie ukaże. Nie chce przecież, żeby się o niego bała. To przecież nic. Przypadek.- Źle się czuję. Naprawdę. Nic się nie stało.
-Dd-dobrze. Skoro nie chcesz mówić... to nie mów- powiedziała obrażona, a w myślach dodała "ale ja i tak się dowiem"
-Chodźmy już.
Wyszli z pociągu bez słowa.
-Gdzie są powozy?- spytała zdziwiona Gryfonka.
Odpowiedź przemknęła jej przed nosem. Wielkie dwunasto osobowe zaprzęgi unosiły się w powietrzu. Wszędzie panował chaos i nieład. Dlaczego? To pytanie nękało zdezorientowanych nastolatków. Nagle zawiał silny wiatr. W powietrzu uniósł się zapach piżma i mchu. To wszystko nie było normalne. Harry upadł na ziemię i złapał się za bliznę. Podniósł głowę i szepnął:
-Oni już tu są.
Dziewczyna nie musiała nawet pytać kto, ponieważ zrozumiała. Zauważyła czarne smugi, a niebo gwałtownie pociemniało.
Zmaterializowali się. Było ich wiele... bardzo wiele. Około dwunastu Śmierciożerców. Wszyscy zamaskowani. Po chwili doszła do nich jeszcze jedna rasa. Wilkołaki. Hermionie przypomniało się, co o nich czytała...
"Wilkołak
- człowiek, który potrafi się przekształcić w wilka. Jest wtedy groźny dla innych ludzi i zwierząt domowych, gdyż atakuje je w morderczym szale. Wilkołakiem można stać się za sprawą ukąszenia przez innego wilkołaka. Jeśli osoba niemagiczna uwarzy specjalny napar w środku lasu, wypowie jakiekolwiek prawdziwe zaklęcie i zarzuci na plecy skórę wilka, zostanie przeklęta, ale nie jak zwyczajne Dzieci Księżyca. Nie będzie w stanie zapanować nad przemianami, będzie wiecznie odrzucana i... nieśmiertelna.
Czym obronić się przed wilkołakiem:
  • srebro- powoduje przemianę wilkołaka w ludzką postać 
  • jemioła- działa tylko na niektóre wilkołaki, jej efekt jest chwilowy wywołuje uczulenie 
  • amulety- odpychają likantropów, powodują tworzenie się tzw. tarczy ochronnej, której wilkołak nie może przekroczyć 
  • ogień- raczej trzymają się od niego z daleka, zupełnie jak inne stworzenia nocne..." 

Dalsze rozmyślania przerwał jej głos Fenrira Greybacka:
-No taaak, Wybraniec trzyma się ze szlamami. Przecież to takie oczywiste- powiedział głosem przesyconym jadem- A gdzie twój przyjaciel, zdrajca krwi? No gdzie?
Czarnowłosy nie odpowiedział. Widać było, że go boli. On sam był pewien, że jeśli się odezwie sprowokuje Śmierciożerców do działania.
-Nie martw się, po śmierci twojej i tej szlamy zaopiekujemy się nim- mężczyzna rzucił mu iście krwiożercze spojrzenie.
Harry poczuł delikatne mrowienie na skórze. Popatrzył na Hermionę. Rzucała w okół siebie brokat. Mimo wszystko Bliznowaty uśmiechnął się. Dziewczyna wyglądała niesamowicie... tylko czemu to robiła? O nie, napewno to przedśmiertne majaki. Skoro ma umrzeć z takim widokiem, to lepiej niech się nim rozkoszuje. Wtedy coś dostrzegł. Ów brokat był koloru gwiazd i księżyca... był srebrny. Jak zwykle, Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger zachowała zimną krew. Sfora z sykiem wycofała się widząc mieniący się proszek. Na przód wystąpili słudzy Czarnego Pana. Na nich nastolatkowie nie mieli innego sposobu, niż różdżki, ale tamci mieli przewagę liczebną.
-Co myślałaś, że w ten sposób uratujesz swojego Potterka?!- wykrzyknął schrypniętym głosem jeden z zamaskowanych- Crucio!
Zaklęcie trafiło w szatynkę. Ta przewróciła się i skluliła. A z jej oka wypłynęła jedna, samotna łza. Czarnowłosy wściekł się. Przecież ona chciała go tylko chronić! Wtedy pszyszedł mu pewien plan:
-Expecto Patronum!- krzyknął i szepnął do zwierzęcia- Idź ostrzec Dumbledora.
Magiczne zwierzę wbiegło wprost na Śmierciożerców. Przytrzymało ich rogami i pogalopowało do zamku.
Lecz Harry miał już plan. I chciał go zrealizować.
-Accio Błyskawica!- wrzasnął i po chwili zobaczył lecącą ku niemu miotłę.
Delikatnie wziął Hermionę na ręce i wsiadł na drewniany kij. Lecieli szybko, nisko nad ziemią, zręcznie wymijając drzewa i pagórki.
Nareszcie.
Byli w Hogwarcie.
***
Ronald nie był przyzwyczajony, do tego, że podczas roku szkolnego Harry'ego nie ma razem z nim. Przecież byli najlepszymi przyjaciółmi i Wybraniec nie mógł tak sobie po prostu pójść. Poza tym Czarnowłosego nie było na ceremonii przydziału. Hermiony nie ma na ceremonii przydziału! To dla Rudzielca było najbardziej niepojęte. Przecież ta dziewczyna, która stroniła od łamania zasad, nie mogła nagle stwierdzić, że nie pójdzie na pierwszą ucztę. Ron obawiał się złego, ale nie chciał w to wierzyć. O, właśnie Dumbledore wygłasza przemówienie. Schodzi z podium i siada na miejsce. McGonnagall wstaje z listą nowych uczniów w ręku. Czyta po kolei zaczynając od Ann Acekott. Wyczytuje nazwiska, coraz to dziwniejsze... i wtedy do sali wpadł srebrny jeleń. Weasley już go widział. Miliony razy. Patrzył na to jak Harry uczy się go wyczarować i jak po wielu próbach mu się udaje. Wtedy wszyscy usłyszeli zmęczony głos:
-Panie... Profesorze... zamek jest... w niebezpieczeństwie... Śmierciożercy... trzeba ratować... uczniów... i przygotować się do obrony...
Po tych słowach patronus rozpłynął się, a do sali wleciał sam Harry Potter. Widać było, że jest na skraju wyczerpania.
-T... Trzeba jją wziąć d...do skrzydła szpitalnego...- powiedział drżącym głosem, po czym opadł na kolana i zwymiotował.
Nikt nie był w stanie wyrazić obrzydzenia, bądź pogardy do plamy na posadzce.
-Niech wszyscy, zachowają spokój- w Wielkiej Sali zagrzmiał donośnie Dumbledore- Przecież Śmierciożercy nie będą chcieli tu wchodzić, skoro jest tu całe grono nauczycielskie. Oni nie są głupi. Proszę zająć miejsca i niech ceremonia przebiega dalej. A ty, Harry uspokój się. Pani Pomfrey zajmie się twoją przyjaciółką.
***
Elizabeth była zaskoczona sytuacją. Wszystkie obrazy mgliście przemykały jej przez głowę. Patrzyła, lecz nie widziała. W końcu wszystko wróciło do poprzedniego stanu, tylko Ślizgoni wciąż szeptali między sobą. Ale to akurat było chyba normalne... Wczytywali nazwiska pierwszaków. Ona do przydziału miała być ostatnia. Taki dodatek. Minuty mijały, aż w końcu nastała jej kolej. Pewnym krokiem podeszła do środka i usiadła na chwiejny taborecik. Poczuła, jak stary materiał opada jej na głowę. Nagle usłyszała: No, no co ja tu widzę!
- Coś napewno- pomyślała. 
Pracowitości... mało. Nie, nie Huflepuff. Wiedza i rozsądek, dużo tego... ale jest też spryt. Odwaga... przepleciona ze strachem. Jak?! Niesamowite połączenie. Coś mnie blokuje, nie mogę patrzeć dalej. Nie używaj oklumencji, moja droga. Chociaż nie. To nie jest twoja magia! Jak myślisz czyja?
-Myślę, że powinnaś przestać grzebać mi w mózgu- Elise prawie wypowiedziała to na głos.
Dobrze, już dobrze. Czemu nie? To będzie ciekawe.- po czym cała sala usłyszała głośne:
GRYFFINDOR!

1 komentarz: