Dooobrze... No więc, dzisiaj będzie trochę dużo na temat naszej drogiej Ellie. Wiem, że to zapewne nużące czytać o jakiejś postaci, która wyszła z mojej głowy... no ale takie jest życie. Teraz się pomęczycie, a potem będziecie szczęśliwi, że dobrneliście. Tak więc, proszę podejmijcie się trudu. Iii przepraszam, że post dopiero teraz, ale miałam problem z siecią, a potem pustki w wenie... W ogóle nie mam czasu pisać :c... jednak posty będą znacznie rzadziej niż myślałam...
Wsiadasz i czekasz.
Lękasz się nieco.
Jacy będą tam ludzie?
Może trochę o Tobie wiedzą.
Już jesteś.
Popatrz, nie bój się.
Przecież klamka dawno zapadła.
Ty o tym dobrze wiesz.
Tak lepiej.
Oddech teraz wstrzymaj.
I pożeraj wszystko tylko oczyma.
Przywrócić pamięć. Szok był tak wielki, że gdyby Elizabeth nie podparła się na stoliczku omal by nie upadła. Jednak musiała utrzymać się na nogach, jeśli chciała, by słowa przekształciły się w rzeczywistość.
-A więc? Zgadzasz się?
-T-tak.
-Napewno? Mówisz, jakbyś jednak nie była pewna- stwierdził Dumbledore- Nie ma się czego bać. Chociaż... własna głowa może płatać psikusy.
-Tak. Już zdecydowałam- powiedziała twardo dziewczyna.
Profesor spojrzał na nią znad swoich okularów-połówek i pokazał jej drogę do kamiennego naczynia stojącego w rogu pomieszczenia.
-To jest myślodsiewnia- rzekł dyrektor uprzedzając wszelkie pytania- Tutaj postaramy się przywrócić ci wspomnienia.
Gryfonka szła we wskazanym kierunku niepewnie, wciąż chwiejąc się na nogach. Bała się, że za chwilę tego już nie będzie i nadal nie będzie wiedziała o sobie nic. W sumie nie było to złe, ale ciekawość rządzi człowiekiem. Tym bardziej, jeśli ów człowiek chce tylko poznać siebie. Wtedy nie ma już odwrotu.
Stanęła przy myślodsiewni, zerknęła na staruszka, który uśmiechał się do niej lekko.
-Tylko pamiętaj- powiedział- ja tutaj zostaję. Jeśli coś będzie się działo, to wyciągnę cię ze wspomnień.
Niewyraźnie kiwnęła głową i zanurzyła twarz w chłodnej, wciągającej toni.
Najpierw zobaczyła mrok. Dopiero po kilku minutach jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Zza rogu wynurzyła się dziewczynka. Biegła kalecząc bose stópki o kamienną posadzkę. Śmiała się. Lecz nie tak, jak zwykle dzieci tylko inaczej; szaleńczo. Elizabeth poszła za nią nie wiedząc co czyni. To pewnie ona, gdy miała trzy, albo cztery latka. Wkroczyła za młodą osóbką do zimnego pomieszczenia. Znalazły się tam... dwie dziewczynki? Przecież... Już nic nie rozumiała. Obie były do siebie podobne. Spojrzała na oczy obu maluszków. Nie była tą biegnącą. W rzeczywistości Elise wciąż siedziała w rogu pokoju. Czyli... Musi mieć siostrę?
-Eli, chodź zagraj ze mną w uciesz i zastrasz!- zawołała syczącym głosem jej siostra.
-Nie, Su. Wiesz, że nie lubię tej gry. Co zabawnego jest w powodowaniu u ludzi śmiechu i strachu?
Su. Suzanne. Myśli wirowały w natłoku głowy dizewczyny niczym na karuzeli.
-Jak to co? To daje mnóstwo świetnej zabawy. No już....Proszęęę..
-Nie!
-Trudno. Ojcze, Eli nie chce się ze mną bawić!
Do pomieszczenia wlała się fala lodu. Suzanne z rozkoszą wdychała je przez nos i wchłaniała przez skórę.
-Coś ty zrobiła??- spytała struchlała Elise.
-Zawołałam tylko tatusia.- mała uśmiechnęła się złowieszczo.
Nagle we wspomnieniu ukazał się dementor. Sięgnął w stronę fiołkowookiej i zionął jej na twarz mroźnym oddechem.
-Co mówi?- spytała drżąc z zimna i ze strachu.
-Że to ostrzeżenie. Bardzo dziwne, że nie rozumiesz co mówi..
Dziewczynka wzruszyła ramionami i wszystko rozpłynęło się we mgle.
***
Uciskało ją w piersiach. Nadal bolało. Mimo to skłamała, że czuje się dobrze i opuściła skrzydło szpitalne. Nie chciała opuszczać tyle lekcji. Jeszcze zrobiłaby sobie zaległości. A na to przecież nie mogła sobie pozwolić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz